logo vivaoliva

projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

logo wspólnota gdańska

Skarby Oliwian

skarby oliwian

Wesprzyj nas 1,5%

Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego. Wesprzyj kulturę i sztukę przekazując 1,5% podatku:
KRS 0000286430

Podsumowanie roku 2023 - kliknij tutaj, aby zobaczyć

Podsumowanie roku 2022 - kliknij tutaj, aby zobaczyć

Dokumenty informacyjne

Skarby oliwian


skarby oliwian przeglądaj skarby o projekcie partnerzy kontakt galeria wszystkich skarbów

Maria Nowacka


„Jestem oliwianką od urodzenia. Tu zawsze był mój dom, moje miejsce, moja przestrzeń. Rodzice przyjechali po wojnie do Oliwy z koszalińskiego. Zamieszkali na ulicy Podhalańskiej. Tata pracował w porcie, mama początkowo zajmowała się dziećmi i domem, a z czasem też poszła do pracy. Podhalańska, las i najbliższa okolica to był od dziecka mój świat – kameralny, spokojny, wyjątkowy. W dzieciństwie bawiliśmy się całe dnie na świeżym powietrzu. Teraz całe dnie mogłabym spędzać w ogrodzie”


 
Fotografie skarbu/ów:
skarb skarb
Historia skarbu/ów:
P1. Ogrody.
Zawsze coś mnie ciągnęło do ziemi, żeby kopać, sadzić, hodować. To zamiłowanie mam chyba w genach. Rodzice pochodzili ze wsi, babcia zawsze uprawiała kawałek ziemi. Co prawda na Podhalańskiej nie mieliśmy ogrodu, ale babcia najpierw miała działkę przy Opackiej, a następnie w Dolinie Radości. Działki przy Opackiej , ach jakie one były zadbane, to była bajka,  coś wspaniałego. Wypielęgnowane, zaplanowane. Pięknie podzielone na części rekreacyjne, warzywne, kwiatowe. W latach 70 postanowiono, że teren zostaje przeznaczony pod budowę telewizji. Działkowiczom zaproponowano ziemię w Dolinie Radości i rekompensatę za krzaki, drzewa. Wiele osób z tego skorzystało, choć warunki były ciężkie. Ziemia licha jak to pod lasem. Babcia jednak skorzystała z tej propozycji. Początkowo nic nie chciało rosnąć. Wszystko trzeba było budować od podstaw. Obowiązywał tam również nakaz, żeby domek postawić. Uprawialiśmy tam głównie warzywa i drzewa owocowe, spędzaliśmy tam każdą wolną chwilę. Najpierw chodziliśmy pieszo, a potem, jak przypomina mój mąż jeździliśmy już na naszych składakach. Z czasem z Podhalańskiej przeprowadziliśmy się na Kwietną, a tu na Kwietnej mamy już ogród przy domu. Wszystko fajnie zorganizowane i pod ręką. Powiesiliśmy też kilka luster w ogrodzie, żeby było więcej światła i żeby optycznie powiększyć przestrzeń. Nie kusi mnie żeby sadzić egzotyczne rośliny, bo one przecież potrzebują innej ziemi, innego klimatu. Mieliśmy taką przygodę z drzewkiem brzoskwiniowym, owoce nigdy nie dojrzewały. Do ogrodu wybieram więc rośliny, które czują się tu dobrze, kwiaty, truskawki, maliny, poziomki, o czarnuszka na przykład. Jest z nami cały rok, latem ma bardzo dekoracyjne kwiatki w niebieskich sukienkach, a potem suszki są z nami całą zimę. Na wiosnę z tych nasion będą kolejne roślinki.

P2. Koty.
Jak byłam małą dziewczynką to moim największym marzeniem było mieć kota. Non stop przynosiłam do domu te różne zapchlone stworzenia, a moja matka konsekwentnie wyrzucała je na dwór, a ja wówczas strasznie płakałam. Później jak to w życiu, praca, dziecko, to z kolei nie było na zwierzaka czasu. Dopiero teraz, na emeryturze moje marzenie się spełniło. Mamy kota, adoptowaliśmy go z fundacji, był wówczas taki malutki, że mieścił mi się na jednej dłoni.


Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska
 

wróc do góry