Skarby Oliwian
Wesprzyj nas 1,5%
Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego.
Wesprzyj kulturę i sztukę przekazując 1,5% podatku:
KRS 0000286430
Podsumowanie roku 2023 - kliknij tutaj, aby zobaczyć
Podsumowanie roku 2022 - kliknij tutaj, aby zobaczyć
Dokumenty informacyjne
Skarby oliwian
Barbara Sulewska-Gorgol, urodzona w 1944 roku. Przez całe zawodowe życie pracowała jako nauczycielka. Jest mieszkanką Oliwy od 70 lat.
„Urodziłam się na dworcu kolejowym w Skarszewach. Moja mama, przed Powstaniem Warszawskim, uciekała na Pomorze do rodziny mojego taty, do miejscowości Szczodrowo. Niestety nie zdążyła tam dojechać i dlatego przyszłam na świat w dość niezwykłym miejscu i niezwykłych okolicznościach. W tym czasie mój tata przebywał w Warszawie, gdzie pracował. Moi rodzice bardzo dobrze znali języki, szczególnie tata biegle posługiwał się językiem niemieckim, więc był zatrudniony w stolicy jako tłumacz.
Niedługo po moich narodzinach rodzice sprowadzili się do Gdańska i zamieszkali przy ulicy Słowackiego, jednocześnie budując dom przy ulicy Polanki, dom, w którym mieszkam do dnia dzisiejszego.
W Oliwie chodziłam do szkoły podstawowej. Później kontynuowałam swoją edukację w Liceum Plastycznym w Orłowie, uczęszczałam do klasy fotograficznej. Pod koniec liceum moje zainteresowania zupełnie się zmieniły i postanowiłam zostać nauczycielką. Po ukończeniu studiów pedagogicznych pracowałam w szkole przez ponad 30 lat – uczyłam zajęć praktyczno-technicznych.
Do tej pory podtrzymuję kontakty z koleżankami z podstawówki, liceum oraz ze studiów. Często się spotykamy. Mój dom jest zawsze otwarty, czuję się w nim szczęśliwa. Każda rzecz znajdująca się w nim jest pamiątką po moich rodzicach, dziadkach, teściach, została zakupiona przeze mnie lub jest podarunkiem od moich najbliższych.
W domu przy ulicy Polanki mieszkam od 1948 roku. Moi rodzice odbudowali go ze zgliszczy. W czasie wojny na ten dom spadła bomba i była tylko cała jedna ściana. Do dzisiaj w piwnicy widać pozostałości po tej bombie…
W domu, w którym teraz mieszkam, spędziłam prawie całe swoje życie. Znam tu każdy kąt, każdą dziurę, każdy kamyk w ogrodzie. Z przyjemnością patrzę codziennie jak to wszystko mi pięknieje.”
P1, P2
Tata pochodził ze Szczodrowa. Był kierownikiem Delegatury Polskiej Żeglugi Morskiej w Gdyni. Muszę zaznaczyć, że był bezpartyjny, co w tamtych czasach było ewenementem. Przez całe swoje życie zawodowe był związany z gospodarką morską. Zmarł bardzo szybko, bo w 1964 roku. Dzięki tacie byłam po raz pierwszy na zachodzie. W 1962 roku popłynęłam w rejs statkiem „Batory” do Finlandii i Leningradu. Była to tzw. Wycieczka Letnia do Stolic Północy. Rejs trwał siedem dni.
P3, P4
Moja mama Urszula pochodziła z Rudna, niedaleko Tczewa. Jej tato był tam kierownikiem szkoły. W 1939 roku rodziców mojej mamy zamordowali Niemcy w Lesie Szpęgawskim.
Mama znała aż pięć języków. Pracowała na Politechnice Gdańskiej jako starszy radca – wyczytałam to w jej służbowych dokumentach.
Jest wiele rzeczy, które bardzo chciałabym ocalić od zapomnienia. Szczególnie świadectwo dojrzałości mojej mamy z 1935 roku wydane przez Prywatne Gimnazjum Żeńskie Sióstr Urszulanek w Kościerzynie.
P5
To Książka Rodzinna mojego taty Brunona. Znajduje się w niej m.in. poświadczenie ślubu cywilnego i kościelnego moich rodziców oraz informacja o moich narodzinach. Ta książeczka ma dla mnie niezwykłą wartość sentymentalną.
Ważne dla mnie jest, żeby wiele rzeczy zostało zachowanych, zapisanych, by nie zapomnieć…
P6
Moi dziadkowie ze strony mamy, Władysław i Klara, zostali zamordowani podczas zbiorowej egzekucji w Lesie Szpęgawskim przez okupantów niemieckich, na Pomorzu w okolicach Starogardu Gdańskiego. Dziadek był kierownikiem szkoły. Myślę, że jego profesja miała wpływ na moją ścieżkę zawodową.
P7
Znalazłam też coś takiego, z 1939 roku, wyrazy współczucia wysłane przez moich rodziców do kuzynostwa w Kościerzynie. Takie pamiątki też trzymam. Szkoda mi tego wyrzucać.
P8
Mam też kartki, np. taką ze Sztokholmu z 13 maja 1939 roku. Moja mama napisała i wysłała tę kartkę do swojego kuzynostwa z podróży poślubnej. Mam też kartki pisane przez mojego tatę. Widzę po tych pocztówkach, że charakter pisma moich rodziców nie zmienił się do końca ich życia. Pocztówki te mają dla mnie niezwykłą wartość.
P9
Tu na zdjęciu jest mój tata, jego kierowca (kierowcy taty zawsze mu towarzyszyli), moja mama oraz pan Herman Burau – naczelny dyrektor Polskich Linii Oceanicznych, wraz z panią Burauową, która kiedyś pracowała jako lekarz okulista. Państwo Burauowie mieszkali w Oliwie. Zdjęcie zrobiono na początku lat 60-tych.
Opracowanie tekstu: Ewa Labenz