Skarby Oliwian
Wesprzyj nas 1,5%
Jesteśmy Organizacją Pożytku Publicznego.
Wesprzyj kulturę i sztukę przekazując 1,5% podatku:
KRS 0000286430
Podsumowanie roku 2023 - kliknij tutaj, aby zobaczyć
Podsumowanie roku 2022 - kliknij tutaj, aby zobaczyć
Dokumenty informacyjne
Skarby oliwian
We wczesnym dzieciństwie, wraz z rodzicami, przyjechał do Oliwy z centralnej Polski. Tu zamieszkali, a ojciec, w 1949 roku, otworzył zakład fotograficzny. Syn uczył się na fotografa, mistrza fotografii. Przejął zakład po ojcu i prowadzi go do dziś w tym samym miejscu, przy ulicy Opata Jacka Rybickiego.
„Moje Oliwskie wspomnienia i historie krążą dookoła tej ulicy. Pamiętam z dzieciństwa, że nasz i trzy sąsiednie domy, łączyły się ogrodami. Popołudniami wszystkie dzieciaki, a było nas około dwadzieścioro, bawiły się razem - przechodziliśmy przez dziury w płotach, dziewczęta grały w klasy, chłopaki rzucali scyzorykami, pikuty nie pikuty, wiele nam nie było trzeba, to były świetne zabawy. Wówczas wszyscy się znali, wiedzieli kto, gdzie mieszka i kim jest. Rozpoznawaliśmy komornika w zielonym mundurze i dyrektora radia. Charakterystycznymi miejscami naszej dzielnicy było Kino Delfin, Apteka pod Orłem czy tajemniczy szpital św. Łazarza ukryty za wysokim murem, przez który nie sposób było zobaczyć kto tam przebywa. Pamiętam też księgarnię, mieściła się tam, gdzie dziś jest poczta. To wnętrze było piękne - wysokie regały, rzeźbione i oszklone, wznosiły się do samego sufitu. W obecnej bibliotece działała Restauracja Oliwska, zwana pijalnią, która serwowała trunki wysokoprocentowe. W Kameleonie organizowane były dancingi, w Lombardzie mieściła się kawiarenka Dziurka, u wylotu ulicy Grunwaldzkiej restauracja Piekiełko, a w dzisiejszym sklepie 1001 drobiazgów wyszynk, zwany przez nas Mordownią - klimat robiły kłęby dymu i nikłe światło, nie każdy miał odwagę, żeby tam wejść. Ulice były brukowane, dalsza czarną i śliską bazaltową kostką, nasza, elegancką granitową. Niegdyś w Oliwie z powodzeniem działali różni rzemieślnicy: szewce, szklarze, krawcy. Oliwianie chętnie spacerowali, a liczne lokale gastronomiczne cieszyły się dużym zainteresowaniem. W czasach powojennych ludzie lubili spotykać się, bawić, weselić. A jeszcze w latach 80-tych, nasza ulica była niczym sopocki „Monciak”.
Fotografie skarbu/ów:P1
Pamiątką dawnych czasów jest dla mnie stara grusza, która rośnie w naszym ogrodzie, dumna i wielka od kiedy pamiętam. Niedawno ją mierzyłem, okazało się, że w obwodzie ma 1 metr i 40 centymetrów. Dziś to potężne drzewo już prawie nie owocuje, a niegdyś chodziłem jesienią z wiadrami i rozdawałem te gruszki wszystkim sąsiadom, tyle ich było. Owoce miała późno, ale były wspaniałe, słodkie i soczyste, doskonałe na przetwory. Ususzone, smakowały jak figi.
P2
Na taki aparat czekało się parę lat. Tata złożył ofertę jako jeden z pierwszych w cechu, niestety nie doczekał momentu, kiedy w latach 70-tych przyszło zawiadomienie, że można go odebrać. To jest Globica, aparat wielkoformatowy. Robiąc nim zdjęcia, fotograf ukrywa się w ciemnościach pod czarną zasłoną, żeby kontrolować obraz na matówce, wszystkie ustawienia robi się manualnie. Ten aparat produkowany był w dwóch formatach - mój jest 13/18, a był jeszcze 18/24. Oczywiście takie duże formaty wywoływało się ręcznie. Wszystko było więc w rękach fotografa.
P3
To narzędzie jest bardzo ważne w pracy fotografa, a jednocześnie to pamiątka związaną z naszym zakładem. Statyw został wyprodukowany w NRD i nagrodzony na targach w Lipsku. Zamówiliśmy go i kupiliśmy we Wrzeszczu, w sklepie fotograficznym, którego niestety już nie ma. Statyw wykonany jest głównie z drewna, które tłumi drgania, w przeciwieństwie do metalu, który je przenosi. Pracuję z nim od lat w moim atelier i nigdy mnie nie zawiódł, niegdyś klisze były mało czułe, więc rola i jakość statywu była bardzo znacząca.
Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska