Jerzy Noetzel
Pan Jerzy z wielką otwartością podzielił się z nami opowieściami o swoich skarbach, bowiem fakt, że ktoś poza rodzinnym kręgiem interesuje się prywatną historią, jest dla niego dużą radością. Dzięki temu sam zaczął porządkować rodzinne wspomnienia, szukać informacji w książkach, wśród bliskich, informacji, które wypełnią puste dotąd miejsca. Wspomniane, opowiedziane, opisane fakty przetrwają przecież dłużej i nie zetrze ich upływający czas.
„Jakub Herbasch, mój dziadek ze strony mamy, urodził się 27 kwietnia 1897 w Mezowie. Babcia, Teresa Herbasch z domu Noetzel, również urodziła się w 1897 roku, ale w Babim Dole. Niezależnie od siebie przyjechali do Oliwy. Babcia Teresa zamieszkała przy ulicy Leśnej / Waldstrasse. Pracowała w kuchni w hotelu Strauchmühle na terenie dzisiejszego ZOO. Pracował tam również mój dziadek jako bagażowy. I tam się poznali i pokochali. Dziadek w czasie I wojny był żołnierzem w Armii Hallera. Mógł dogadać się w języku francuskim, niemieckim, polskim, rosyjskim, i oczywiście po kaszubsku. W czasie II wojny pracował dla Organizacji Todt.
Dziadkowie mieli pięcioro dzieci: Dorota urodzona w 1922, Urszula urodzona w 1924 wyszła za mąż za Klemensa Dawidowskiego, moja mama Magdalena Ewa Maryja urodzona w 1927, Regina urodzona w 1932, Jan urodzony w1935. Przyniosłem do pani zdjęcia z rodzinnego albumu, które najbardziej pasują do tego projektu. Ilustrują oliwską historię naszej rodziny”.
Historia skarbu/ów:
P1. Spacerowa
Dziadkowie po ślubie zamieszkali przy ulicy Spacerowej //Kolner Chausse/Renneberg nr.5 . Właścicielami domu była rodzina Anders, córka Andersów Rosemaria w szkole podstawowej chodziła z moją mamą do jeden klasy. Śmieszna historia, bo po niemiecku „anders” znaczy „inaczej”, więc kiedy pytano Rosemarię jak się nazywasz, odpowiadała Inaczej, to była pewna konsternacja, zawsze towarzyszyły temu kolejne pytania: -Jak inaczej, - no Inaczej. Pod koniec wojny dom został zniszczony i cała nasza rodzina, bez dziadka, który był na wojnie, zamieszkała w Kielnie. Andersowie opuścili Oliwę w 1945 roku i zamieszkali w okolicach Monachium. To kolorowe zdjęcie zostało zrobione w 1973 roku właśnie przy domu na ulicy Spacerowej. Są na nim od lewej: mój brat Janusz, tata Alfons (Ali) Edward Noetzel, ciocia Regina, córka Gabrieli, babcia Teresa, za nią, ledwie widoczna, moja mama, a obok, pierwsza z prawej Rosemaria. Rozi, jak ją wszyscy nazywali, przyjechała odwiedzić swój rodzinny dom. To jest pamiątka tego spotkania.
Jak wspominałem dziewczęta chodziły razem do szkoły czerwonej. To, co wiem z opowiadań, w szkole obowiązywał język niemiecki, dzieci miały dwie lekcje polskiego w tygodniu, także mama po polsku mówiła słabo. Takie to były czasy. Te języki się przenikały polski, niemiecki i kaszubski. Na przykład u nas w domu na chłopca zawsze mówiło się knop.
P2. Obrońców Westerplatte i Polanki
Dziadek wrócił po wojnie, chyba z Lipska. Na rynku w Oliwie spotkały go i rozpoznały moja mama i jej siostra Ula. Z Kielna do Oliwy przeprowadzili się chyba w 1946 roku. Tym razem zamieszkali w domu przy ulicy Obrońców Westerplatte. Między numerem 16, a 17 jest takie przejście i tam stał jednopiętrowy drewniany budynek, dziś już nie istnieje. Tam właśnie wprowadzili się dziadkowie. Skromny domek, w którym była wprawdzie woda i gaz, ale do toalety wychodziło się na zewnątrz. Rodzice po ślubie przeprowadzili się na Siedlce, ale raz w tygodniu przyjeżdżaliśmy do dziadków. Spacery po parku, kamienie, malutkie drzewa na Westerplatte, na które się wspinaliśmy. My mówiliśmy nie inaczej tylko Westerplatte, jedziemy na Westerplatte. Bardzo miło wspominam to miejsce. Był strych, po którym można było pobuszować i ogródek. Drzewko, ławka, dziadek i tata często grali tam w skata. Babcia króliki tam hodowała. Dziadkowie mieszkali w tym miejscu do 1964 roku, potem przeprowadzili się na Polanki 5. Właścicielką domu na Polanki była pani Jendrzejewska lub Jędrzejewska, przedwojenna mieszkanka. Była babci znajomą i urzędowo wskazała, że babcia Teresa może mieszkań w tym domu. Pamiętam, że babcia wpłacała czynsz do Zrzeszenia Nieruchomości Prywatnych. Rok pamiętam, bo dziadek umarł w 65 msza była u Jakuba, a stypa już w domu na Polanki 5. To było wygodne mieszkanie trzy pokojowe z kuchnią, łazienką. Komfortowe na owe czasy.
P3. U Aniołkowskich na Kwietnej 33
Pamiętam z dzieciństwa mały domek parterowy. Kiedy mama odwiedzała panią Aniołkowską, ja zaglądałem przez okno, co się w środku dzieje. Pani Aniołkowska zresztą często siedziała w oknie, bo była niepełnosprawna. Miło mi było przeczytać, kiedy pani Niemyjska napisała o historii rodziny Aniołkowskich, bo to jest również część mojej historii. Rodzice z sąsiadami często umawiali się na wspólne zabawy. Jedna pani przychodziła ze skrzypkami, pani Aniołkowska umiała grać na gitarze. Na tym zdjęciu jest akurat sąsiedzkie spotkanie chyba związane z karnawałem. Mama później zajęła się krawiectwem, może to w związku z tą znajomością, bo pani Aniołkowska szyła przecież.
P4. Sąsiedzi
Dziadkowie również utrzymywali sporo kontaktów z innymi rodzinami z Oliwy, i tymi przedwojennymi, i tymi, które przyjechały w latach 40-tych. Lange, Strongowscy, Dziadulowie. z kamienicy na Westerplatte 17. Oni handlowali warzywami na rynku w Oliwie. Przedwojenni znajomi z Oliwy to też rodzina Frankowskich. Mieszkali przed wojną na dzisiejszej Kościerskiej, albo Bytowskiej koło kuźni wodnej. Później się okazało, że to pradziadek i prababcia pana Janka Daniluka.
Na tym zdjęciu trzy koleżanki. Pierwsza z lewej Anna Anis, również mieszkała na Spacerowej, często odwiedzały się z babcią, a my często spotykaliśmy się na cmentarzu, Pamiętamm że Anna Anis dużo paliła papierosów, nawet na tym cmentarzu. Po prawej stronie stoi moja babcia, a w środku pani Jędrzejewska (Jendrzejewska), ta która dała babci glejt do zamieszkania na Polanki 5. Według mnie panie zrobiły to zdjęcie na spacerze w Dolinie Radości. Często się tam wybierały, w okolice Dworu Szwabego. Babcia chętnie spacerowała po Oliwie, niechętnie ją opuszczała.
Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska