Projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

Fundacja Wspólnota Gdańska

Jerzy Affeltowicz

Jerzy Affeltowicz, urodzony w Gdańsku w 1931 roku. Wieloletni wykładowca na Wydziale Mechanicznym Politechniki Gdańskiej. Przez 29 lat pełnił funkcję tłumacza przysięgłego języka włoskiego przy Sądzie Wojewódzkim w Gdańsku. Obecnie od kilkunastu lat uczestniczy stale w działalności Klubu Turystyki Rowerowej „Zwiadowcy” w Gdańsku, m.in. jako kierownik grupowych, wielodniowych wyjazdów rowerowych na różnych trasach Pomorza, a zwłaszcza Borów Tucholskich.

„Mieszkam w Gdańsku na Przymorzu, przy ulicy Bora Komorowskiego, w mieszkaniu, które kiedyś zamieszkiwali moi rodzice. Wcześniej zajmowałem, przez 27 lat, mieszkanie służbowe Politechniki Gdańskiej we Wrzeszczu, przy ulicy Chrzanowskiego.
Oliwa jest mi bardzo bliska i czuję do niej sentyment. Jest to miejsce początku mojego życia rodzinnego. Do Oliwy w 1922 roku przyjechał z Warszawy mój ojciec. Tutaj też poznał moją mamę, która przybyła do Oliwy z Borów Tucholskich, z Czerska. Ojciec mój, Aleksander Affeltowicz, pochodził z rodziny warszawskiej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w wyniku podpisania traktatu wersalskiego, dowiedział się, że na terenie Wolnego Miasta Gdańska będzie istniała polska placówka kolejowa – Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych. Ojciec uczęszczał, od 1910 roku, do Prywatnego Polskiego Gimnazjum im. Wojciecha Górskiego w Warszawie. Z jego uzdolnień wywnioskowano, że odpowiadał mu najbardziej filologiczny kierunek nauki. Opanował dobrze język rosyjski i język niemiecki. O znajomości języków obcych wspomniał w podaniu o przyjęcie do służby na kolei, gdy ogłoszono nabór kandydatów do pracy w Wolnym Mieście Gdańsku. Wysłał prośbę o zatrudnienie w Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Gdańsku z postanowieniem rozpoczęcia pracy w kolejnictwie.
Ojciec brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, był w Samodzielnym Dywizjonie Artylerii Ciężkiej. Po demobilizacji zatrudnił się w charakterze ekspedienta działu hurtowego Księgarni Zakładu Narodowego im. Ossolińskich w Warszawie. Gdy dowiedział się, że został zakwalifikowany do pracy w Gdańsku, złożył wymówienie. W końcu 1922 roku rozpoczął służbę jako pracownik w DOKP w Gdańsku. W budynku, w którym pracował (niedaleko Dworca Głównego w Gdańsku) znajdowali się w większości niemieccy pracownicy kolejowi. Ojciec czuł się samotny po rozłące z rodziną i przyjaciółmi. Był kawalerem, daleko od domu i wśród „obcych”. Pragnął przebywać wśród Polaków, więc zamieszkał w Oliwie, ponieważ tu mieszkało najwięcej jego rodaków.
Moje największe  skarby dotyczą głównie życia mojego ojca – Aleksandra Affeltowicza.”

Fotografie skarbu/ów:
skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb
Historia skarbu/ów:

P1
Ojciec przybywszy do Gdańska miał 22 lata i zamieszkiwał w Oliwie do czasu przeniesienia Dyrekcji do Bydgoszczy w roku 1933. Wolny czas spędzał zwykle w gronie kolegów z pracy oraz znajomych ze stowarzyszeń i klubów, w których działał. Praca w dyrekcji kolejowej w Gdańsku, codzienne dojeżdżanie z Oliwy oraz urlopowe podróże zagraniczne – to wypełniało czas ojca. Był bardzo towarzyski i lubił spędzać wolny czas w gronie kolegów i sióstr swojej żony, które mieszkały w Gdańsku. Jako dwuletnie dziecko stracił matkę, później był wychowywany przez macochę, która troszczyła się o niego jak o własne dwoje dzieci. Mimo przeciwności losu, nie stracił pogodnego usposobienia. Dużo uwagi poświęcał też swoim zainteresowaniom – gromadził i czytał dużo książek z literatury pięknej, pisarzy polskich i zagranicznych, oraz książki popularno-naukowe. Lubił też spędzać czas na wycieczkach rowerowych po najbliższych okolicach.
Cechował go patriotyzm wyniesiony z domu. W pracy był systematyczny i sumienny – cechę tą odziedziczył zapewne po ojcu. Był zawsze schludny i elegancki, co można było zauważyć w każdym szczególe jego ubioru. Prezentowane zdjęcie zostało zrobione w 1938 roku.

P2
W grudniu 1922 roku, ojciec mój, przybył z polskim paszportem do Wolnego Miasta Gdańska. Znalazł się w środowisku niemieckiej ludności Gdańska. Polacy stanowili jedynie około 10 procent jego mieszkańców. Dzięki kolegom z Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Gdańsku poznał różne działające stowarzyszenia polonijne. Zaczął czynnie się udzielać w polskich stowarzyszeniach, piastując w ich zarządach różne funkcje. Najbardziej, na początku, związał się z Klubem Wioślarskim działającym w Gdańsku. Do klubu tego należała głównie inteligencja polska. Pełnił w nim funkcję skarbnika, co zostało udokumentowane w 1932 roku w okolicznościowej publikacji wydanej z okazji 10-cio lecia istnienia klubu (1922-1932).
Przedstawione zdjęcie zostało zrobione w 1929 roku, na przystani. Mój ojciec stoi z prawej, a z nimi dwóch jego kolegów z Klubu Wioślarskiego w Gdańsku.

P3
Gdy ojciec przyjechał do Gdańska, zapisał się do Towarzystwa Ludowego „Jedność” w Oliwie. Towarzystwo to działało od 1891 roku i było miejscem spotkań członków i sympatyków gdańskiej polonii. Działał w tym Towarzystwie do 1932 roku, do czasu kiedy w końcu 1933 roku nastąpiło przeniesienie siedziby DOKP z Wolnego Miasta Gdańska na obszar Rzeczypospolitej Polskiej do Bydgoszczy. Polscy pracownicy Dyrekcji Kolejowej opuścili  gmach w Gdańsku, w tym mój ojciec. Musiał opuścić Gdańsk i zrezygnować z członkostwa w Towarzystwie „Jedność”. Towarzystwo to oficjalnie, właśnie tym oto dokumentem, podziękowało mu za dwuletnią pracę w charakterze sekretarza.

P4
To zdjęcie zostało zrobione w 1926 roku w miejscu pracy ojca. Mój ojciec, Aleksander, siedzi tutaj z kolegami z Działu Zasobów Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Wolnym Mieście Gdańsku.
Ojciec bardzo dużo podróżował po zachodniej Europie. Dzięki pracy w Polskich Kolejach Państwowych dostawał co roku bezpłatny bilet kolejowy na podróż w dowolne miejsce. Letnie wyjazdy zagraniczne odbywał zazwyczaj w gronie kolegów z pracy. Był ich przewodnikiem, ponieważ dobrze znał języki obce.

P5
Na tym zdjęciu widać mojego ojca Aleksandra (stoi pierwszy z lewej) z jego kolegami z Dyrekcji Kolejowej w Wolnym Mieście Gdańsku w roku 1928, podczas jednej z urlopowych wycieczek turystycznych.

P6
To jest dom w Oliwie, przy ulicy Cystersów 12, w którym spędziłem pierwsze miesiące mojego życia. Mieszkaliśmy na pierwszym piętrze, w pokoju wynajętym przez ojca od Niemców. Później zmieniało się nasze miejsce zamieszkania w związku ze służbowym przeniesieniem siedziby dyrekcji kolejowej do Bydgoszczy w 1933 roku i do Torunia w 1937 roku, jednak nigdzie nie mieszkało się naszej rodzinie tak dobrze, jak w Oliwie.

P7
Zdjęcie to przedstawia polskich mieszkańców Oliwy na spotkaniu organizacyjnym Towarzystwa Ludowego „Jedność” w dniu 29 stycznia 1929 roku. Celem tego spotkania było m.in. przygotowanie do obchodu 28. rocznicy istnienia Towarzystwa. Na zdjęciu widoczni są: Łucja Pułczyńska, Alfons Pawłowski, Marta Bratke, Jarmołowiczowa, Woźniaczek, Teodor Kupper, Cemke, Małgorzata Pułczyńska-Morawska, Zygmunt Halman, Aleksander Affeltowicz, Brunon Strongowski, Teresa Strongowska, Alfons Strongowski, Elżbieta Bratke, Marian, Szulc i Porfilus Jarmołowicz.
Rocznicę Towarzystwa uczczono 10 lutego 1929 roku w Parku-Hotelu m.in. przedstawieniem komediowym „Ulicznik Warszawski”. Jak donosiła Gazeta Gdańska przeważającą część amatorskiego zespołu stanowili polscy mieszkańcy Oliwy, a wśród nich: Aleksander Affeltowicz, Małgorzata Pułczyńska, Krystyna Pułczyńska, Teresa Strongowska, Leon Formella, Jan Lewandowski, Maria Ledichowska, Florian Droszyński, Teodor Kupper i Feliks Wyganowski. (źródło: Franciszek Mamuszka „Kaszubi Oliwscy. Szkice z dziejów Polonii Oliwskiej w latach około 1850-1945”, Gdańsk 1980, s. 116-117)

P8
Ojciec, działając w różnych gdańskich i oliwskich stowarzyszeniach, często nawiązywał nowe znajomości, również z kobietami. Kiedyś jego uwagę zwróciły dwie młode panie, które wyróżniały się nie tylko urodą, ale też tym, że zawsze przychodziły razem na spotkania członków i sympatyków Towarzystwa Ludowego „Jedność” w Oliwie, siadając zwykle obok siebie. Ojciec mój, po kilku spotkaniach i przelotnych rozmowach, nie krył zainteresowania tymi pięknymi damami. Z dostrzeżonego podobieństwa, domyślał się, że są siostrami. Jedna z nich miała na imię Franciszka, a druga Anastazja. Jak dowiedział się z rozmowy pochodziły z Czerska, z Borów Tucholskich. Opuściły one rodzinne strony, by pracować w Gdańsku na własne utrzymanie, odciążając tym samym owdowiałą matkę i pozostałe rodzeństwo. Po kilku spotkaniach z nimi, Franciszka coraz częściej pojawiała się w myślach mojego ojca. Czuł, że pragnął ją widzieć częściej. Ujęła go nie tylko jej uroda, ale też łagodność, troskliwość i pogodne usposobienie. Zauważył, że Franciszka nie ukrywała do niego sympatii i dobrze czuła się w jego towarzystwie. Po kilku tygodniach znajomości zaproponował jej spotkanie w Parku Oliwskim. Niestety Franciszka, z widocznym wahaniem, nie przyjęła zaproszenia, nie podając przyczyny. Ojciec dowiedział się później, że ma narzeczonego. Będąc we Franciszce już mocno zakochany, był tą wiadomością zmartwiony. Wiedział jednak, że nie jest Franciszce obojętny i postanowił mimo wszystko jej się oświadczyć. Franciszka oświadczyny przyjęła.
7 czerwca 1930 roku, w rodzinnym mieście mojej matki, w Czersku, w parafii pw. św. Marii Magdaleny, rodzice wzięli ślub. Oboje po ślubie zamieszkali w Gdańsku Oliwie. W kwietniu 1931 roku urodziłem się ja - Jerzy, a w październiku następnego roku przyszedł na świat ich drugi syn – mój brat Zbigniew.
Zdjęcie to zrobiłem rodzicom w Toruniu w 1955 roku. Byliśmy wtedy na spacerze w parku miejskim.

Wybuch II wojny światowej nastąpił w czasie kiedy ojciec zatrudniony był w DOKP w Toruniu. W pierwszych dniach wojny rodziny pracowników dyrekcji otrzymały nakaz ewakuacji do Siedlec, dokąd pociągiem nie dojechaliśmy w związku z działaniami wojennymi. W połowie drogi pieszo podążaliśmy z kolumnami uciekinierów i jednostki polskiej armii do Warszawy, by uchronić się u siostry ojca na Saskiej Kępie.
Po powrocie do Torunia, w czasie łapanek na ulicach 17 października 1939 roku, ojca wzięto do aresztu i osadzono w VII Forcie w Barbarce, skąd zwolniono go po trzech miesiącach (31 stycznia 1940 roku), z przeznaczeniem do robót fizycznych w Toruniu, do pracy przy moście drogowym na Wiśle. Ojciec ze swoimi towarzyszami zostali powiadomieni, że z dniem 7 lipca 1941 roku, jako robotnicy firmy, zostaną wcieleni do organizacji budowlanej Todta działającej w Rzeszy i krajach okupowanych, która wykonywała roboty na potrzeby armii hitlerowskiej. W tej sytuacji ojciec był zmuszony opuścić Toruń i rodzinę do czasu zakończenia wojny.
Z początkiem lutego 1943 roku, po załamaniu się ofensywy niemieckiej pod Stalingradem, następuje wycofywanie się kolumny roboczej w kierunku zachodnim. W czasie odwrotu z Rostowa grupa ta zostaje zaskoczona w nocy, z 9 na 10 lutego 1943 roku, przez sowiecką pancerną czołówkę i zostaje wzięta do niewoli oraz odesłana do obozu dla internowanych. Ojciec, wspólnie z towarzyszami przymusowej pracy, do zakończenia wojny przebywał w różnych obozach dla jeńców i internowanych w ZSRR, będąc jednocześnie uznanym przez władze niemieckie jako zabity lub zaginiony. Do Torunia powrócił w grudniu 1945 roku zastając w domu ocalałą rodzinę. Niezwłocznie po powrocie zgłosił się w swoim byłym miejscu pracy, w dyrekcji kolejowej.  Od tego czasu pracę swoją wykonywał do momentu przejścia na emeryturę w DOKP w Gdańsku.
Zmarł w 1977 roku i pochowany jest w rodzinnym grobie na cmentarzu w Oliwie.

Opracowanie tekstu: Ewa Labenz