Projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

Fundacja Wspólnota Gdańska

Kazimierz Nowosielski

Kazimierz Nowosielski, urodzony w 1948 roku. Profesor zwyczajny na Uniwersytecie Gdańskim, nauczający studentów historii literatury polskiej. Poeta, autor szkiców oraz esejów o literaturze i sztuce. Oliwianin od 40 lat.

„Urodziłem się w 1948 roku w rodzinie chłopskiej, w małej wiosce Rybno nad Notecią, na pograniczu Kujaw i Wielkopolski. Po nauce w szkole podstawowej uczyłem się w liceum ogólnokształcącym w Sompolnie, przeszło trzy kilometry od miejsca zamieszkania. Do szkoły najczęściej jeździłem rowerem. Po zdaniu matury w 1966 roku rozpocząłem studia w Gdańsku. Najpierw w Wyższej Szkole Pedagogicznej na Wydziale Humanistycznym, na kierunku filologii polskiej. W 1970 roku Wyższa Szkoła Pedagogiczna została przemianowana na Uniwersytet Gdański, także dyplom ukończenia studiów miałem już uniwersytecki.
Pracowałem zawodowo jako nauczyciel języka polskiego w Szkole Zawodowej w Chojnicach, a potem jako asystent w Zakładzie Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Gdańskiego. Po roku rozpocząłem pracę w Instytucie Filologii Polskiej, gdzie do dnia dzisiejszego nauczam studentów, nade wszystko historii literatury polskiej XX i XXI wieku.
W czasie studiów przez pewien okres czasu mieszkałem w akademiku przy ulicy Polanki. Bardzo polubiłem to miejsce i już wtedy bardzo chciałem w tej okolicy zamieszkać. Wyjechawszy z Trójmiasta tęskniłem za Oliwą. Cieszę się, że Opatrzność tak zaaranżowała mój los, że już od dziesiątków lat mieszkam w tym samym miejscu, przy ulicy Karpackiej.
W Oliwie zamieszkaliśmy z żoną i trzyletnią córeczką w 1976 roku. Otrzymaliśmy mieszkanie w bloku, które znane jest dziś między innymi  z tego, że mieszczą się w nim setki, jak nie tysiące książek, oraz wiele obrazów, które są owocem mojej przyjaźni oraz pracy z artystami malarzami. Studiowanie na Akademii Sztuk Pięknych było moim wielkim marzeniem, ale – jak się okazało – miałem talent do innych rzeczy. Moje tęsknoty związane z towarzyszeniem sztukom pięknym - malarstwu, rysunkowi, grafice – dają znać o sobie w ten sposób, że służę im swoim piórem, wrażliwością i wiedzą.
Moja praca zawodowa, moje pasje pisarskie i moja rodzina – to niemal mój cały świat. Poświęcam się im najpełniej jak mogę. Nie ukrywam, że niekiedy (zwłaszcza po pracy na uczelni) dopada mnie ogromne zmęczenie. Czasami więc, kiedy wracam z Uniwersytetu, przysiadam na ławce w Parku Oliwskim i odpoczywam. Otoczenie parku działa na mnie niezwykle kojąco i uzdrawiająco. Lubię też spacery  po oliwskim lesie. Mam w nim swoje ulubione miejsca. Ponadto lubię oliwski cmentarz. Jest to dla mnie jakby jakieś dotknięcie metafizyki i eschatologii na co dzień. Przechodząc tamtędy mogę sobie powspominać spoczywających tam moich przyjaciół, sąsiadów, nauczycieli czy artystów. Na tym cmentarzu jest pochowany Cezary Chlebowski - jeden z bardziej znaczących w naszym wybrzeżowym środowisku artystów malarzy, czy Zdzisław Kałędkiewicz, którego dość dobrze znałem; można powiedzieć, że w pewnym okresie nawet  się z nim przyjaźniłem. Pochowana jest tam również pani Malwina Szczepkowska – pisarka, prozaiczka, wybitna redaktorka radiowa – niesłusznie moim zdaniem dzisiaj zapomniana. Debiutowała przed wojną dobrze przyjętymi wówczas powieściami. Na cmentarzu spoczywają też moi profesorowie, np. profesor Bogusław Kreja, wybitny językoznawca. W Oliwie spoczywa tyle znanych i bliskich mi osób, że przechodząc tamtędy mam z kim „pogadać”, mam też za kogo westchnąć.”

Fotografie skarbu/ów:
skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb skarb
Historia skarbu/ów:

P1
Opublikowałem  około 40 artykułów poświęconych sztukom plastycznym. Moje najlepsze prace zgromadziłem w książce „Galeria. O wybranych malarzach i malarstwie współczesnym”. Rzecz ukazała w 2008 roku. Została pięknie wydana przez Wydawnictwo Bernardinum w Pelplinie.
Swoje pisarskie oraz malarskie doświadczenia i wiedzę zawarłem też w książce „Między słowem a światłem. Poezja i malarstwo współczesnych artystów z Wybrzeża”. Nad tą książką pracowałem kilka lat, a działo się tak dlatego, iż próbowałem dotrzeć do zupełnie zapomnianych dziś poetów i malarzy. Ten album, swego czasu, na łamach miesięcznika „Nowe Książki” został uznany za jedną z najpiękniej wydanych książek w 2006 roku. Publikacja ta ma niezwykłe rozwiązania graficzne. Jest także opatrzona biogramami wszystkich prezentowanych przeze mnie malarzy i poetów, również poetów ludowych, np. tych z Kaszub. W książce pojawiają się też malarze z mojej ulubionej galerii w Gdańsku – galerii „Promyk”, gdzie prezentowana jest sztuka osób niepełnosprawnych. Ich prace są tak dobre, że nawet przeglądający ten album „zawodowcy” nie domyślają się, że są to artyści amatorzy. W książce przywołuję zapomnianą już poetkę Martę Aluchnę-Emelianow, która była uważana za odkrycie poezji kresowej w latach 30-tych. Publikowała razem z Czesławem Miłoszem między innymi na łamach wileńskich „Żagarów”. Po wojnie znalazła się w Słupsku, gdzie pracowała jako nauczycielka. Była cicha i skromna. Wydała kilka książek poetyckich. Świat o niej zapomniał, a ja ją na nowo przypomniałem. Jestem bardzo dumny z tej książki.
Moją pasją od wczesnego dzieciństwa jest pisanie wierszy. W tym najpełniej realizuje się moje powołanie, a nade wszystko moja wrażliwość. Do dnia dzisiejszego ukazało się 18 zbiorów moich wierszy. Książeczka prezentowana na zdjęciu jest ostatnio wydaną. Nosi tytuł „Przykładanie ręki”.
Wydałem też 8 książek poświęconych nade wszystko literaturze XX wieku – są to szkice, eseje, rozprawy naukowe. Najbliższym mi gatunkiem jest esej.

P2
Moją najbardziej znaczącą przyjaźnią z artystą była znajomość z Mieczysławem Czychowskim. Tutaj w Oliwie, przy ulicy Kręckiego, miał on swoją malarską pracownię. Po ukończeniu studiów dużo o nim pisałem. Wydałem wybór jego wierszy, opatrzyłem je wstępem. Poświęciłem Czychowskiemu około sześciu esejów – jemu, jako poecie oraz malarzowi.
Mieczysław Czychowski odszedł z tego świata w 1996 roku. Jest pochowany na cmentarzu w Rzekuniu, koło jego rodzinnej wioski Dzbenin na Kurpiach. Był to bardzo ciekawy poeta. Zostawił po sobie przynajmniej kilkanaście przepięknych wierszy. Jestem wielkim admiratorem jego poezji.
Czychowski był człowiekiem okrutnie potraktowanym przez los. W pierwszych dniach po wojnie znaleziony na polu granat lub mina oderwała mu prawą rękę. W związku z tym musiał się przestawić na zupełnie inny sposób działania. Był niesamowicie utalentowany. Od najmłodszych lat grał na skrzypcach, rysował, trochę też rzeźbił. Uczęszczał do Liceum Plastycznego w Orłowie, później był studentem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku. Jak wspomniałem, przy ulicy Kręckiego miał swoją pracownię, gdzie się spotykaliśmy. Zostało po nim wiele bardzo interesujących prac.
Rysował i malował na „byle czym”. Pieniądze jakoś się go nie trzymały, więc malował na deseczkach, na papierze pakowym czy na gazetach.
Zdjęcie Mieczysława Czychowskiego zostało wykonane przez pana Zbigniewa Kosycarza pod koniec lat 70-tych. Tomik z jego poezją dla dzieci został wydany w latach 80-tych. W nim znajduje się wiersz „W parku”. Jak mówił mi, inspirowany jego wędrówkami przez oliwski park.
Na prezentowanych zdjęciach są też dwa jego rysunki z lat 60/70. A ostatnia fotografia, na której jest Mieczysław i ja, została wykonana w moim domu w 1990 roku.

P3
W trakcie mojego życia udało mi się też zaprzyjaźnić z panią Anną Fiszer, oliwianką, mieszkającą przy ulicy Podhalańskiej. Mieszkała w willi ze swoim sławnym, a za czasów mojej z panią Anną znajomości już nieżyjącym, mężem Władysławem Lamem – wybitnym malarzem, wykładowcą na wydziale architektury Politechniki Gdańskiej.  Ona w moim odczuciu była też bardzo utalentowaną artystką. Nade wszystko specjalizowała się w tkaninie. Tuż po wojnie tworzyła podstawy projektowania dla fabryki materiałów w Milanówku. Pozostawała też niezwykle ciekawą malarką. Dużo malowała i eksperymentowała z nowymi technikami. Obraz jej autorstwa, widoczny na zdjęciu, przedstawia brzozowy las.
Na fotografii, wykonanej w pracowni pani Fiszer, siedzą od lewej: Jerzy Pachlowski, pisarz marynista, mieszkający i pracujący w Szczecinie, Anna Fiszer oraz moja żona Maria.

P4
Niestety nie mam zbyt wielu zdjęć z wybitnym malarzem i wykładowcą sztuki Zdzisławem Kałędkiewiczem, który  z kolei mieszkał przy ulicy Leśnej. Wielokrotnie towarzyszyłem mu swoim piórem. Zdzisław Kałędkiewicz był człowiekiem wielu pasji - był aforystą i swoistym filozofem sztuki. Bardzo lubiłem z nim rozmawiać. Miał ogromną wiedzę z zakresu historii malarstwa i historii filozofii. Pamiętam, że bardzo interesowało go ujmowanie ludzkiej rzeczywistości przez wybitnego niemieckiego filozofa – Fryderyka Nietzschego.
Pierwsze zdjęcie prezentuje rysunek Zdzisława Kałędkiewicza, ze specjalną dedykacją dla mnie, który przedstawia oliwskiego krawca nawlekającego igłę. Następna praca to jego akwarela „Kapiące się”. Lubił malować akty, kobiecość bardzo go inspirowała. A ostatnia fotografia to pamiątka naszego spotkania na wystawie dzieł Zdzisława Kałędkiewicza w Galerii EL w Elblągu. W tym wyjątkowym miejscu prezentował swoje malarstwo olejne. Miałem przyjemność osobiście otwierać tę wystawę.

P5
Moim dobrym znajomym jest też oliwianin Stefan Stankiewicz. Prezentuję tu katalog z jego jubileuszowej wystawy zatytułowanej „50 lat twórczości – malarstwo”. Byłem autorem wstępu do tej publikacji.
Zdjęcie przedstawia jedną z jego olejnych prac , gdyż on przede wszystkim maluje w tej technice. Czyni to, jak widać, z wielką pasją i zamaszystością, szczerze, nie szczędząc farby. To jeden z ostatnio namalowanych przez Stefana Stankiewicza obrazów.

P6
To jest zdjęcie z 2005 roku. Moja kochana rodzina w uroczym otoczeniu Parku Oliwskiego: żona Maria, córka z mężem  i dwóch synów.

Opracowanie tekstu: Ewa Labenz