Projekt realizowany przez
Fundację Wspólnota Gdańska

Fundacja Wspólnota Gdańska

Jakub Kowalski

Jakub Kowalski rocznik 1985 jest tropicielem, odkrywcą i strażnikiem śladów Polonii na terenie przedwojennego Gdańska, twórcą strony Dawne Przymorze, ale przede wszystkim kolekcjonerem starych fotografii, obrazów i zmian w przestrzeni, przedmiotów i dokumentów z historią, za którymi stoją ludzie, opowieści i emocje.

Jestem kolekcjonerem, tę pasję zaszczepił we mnie mój tata, który nauczył mnie i pokazał w jaki sposób należy to robić, jak kolekcjonować a nie zbierać i dzielić się swoimi odkryciami z innymi. Ta pasja wynika przede wszystkim z naszej historii rodzinnej. Pojawiliśmy się w Gdańsku w latach 20 tych ubiegłego stulecia. Ja czuje się mocno osadzonym gdańszczaninem dzięki przedwojennym korzeniom, o których w naszej rodzinie się nie zapomina, a nawet cały czas podejmujemy próby, żeby dowiedzieć się więcej o wspólnej przeszłości. Niestety większość naszych pamiątek rodzinnych straciliśmy w 1945 roku, kiedy spłoną dom rodzinny. Mamy więc tylko to co prababcia ze sobą zabrała na roboty, kilka zdjęć, kilka dokumentów. Pradziadek Kazimierz Kowalski był polskim pocztowcem, był w Gedanii. Szukam więc jego śladów w przedwojennych materiałach, spisach, wykazach. Wiemy, że został wywieziony do obozu w Stutthofie, potem, razem z rodziną, przewieziony do Prabut, a w końcu trafił na roboty do Suliborza (Pomorze Zachodnie), gdzie zmarł 16 kwietnia 1941 roku. W Muzeum Poczty Polskiej jest jego legitymacja i to jest dla nas bardzo ważne, że nasza historia rodzinna trafiła na karty historii Gdańska. Jestem u siebie. Czuję, że Gdańsk jest moim miastem, miejscem, za którym bym tęsknił.
Fotografie skarbu/ów:
skarb skarb skarb skarb skarb skarb
Historia skarbu/ów:
P1. Od urodzenia mieszkam w Oliwie, tu spędziłem dzieciństwo i dorastałem. Niespodziewanie w 1993 roku nastąpiła korekta granic i stworzono odrębne jednostki administracyjne. I nagle stałem się mieszkańcem Przymorza. Moje doświadczenie tej przestrzeni jest jednak inne. Bez starej Oliwy nie ma historii Przymorza, które przecież nie wyrosło znikąd tylko zostało wybudowane na jej skraju. Kiedy zagłębisz się w historię łatwo zauważysz, że tu wszystko się zazębia, jedno wynika z drugiego. W moim przekonaniu Przymorze to jednak Oliwa i mam na to swój osobisty dowód. Jest to więc dla mnie historyczny dokument, mój skarb.

P2. Pamiątek przedwojennej obecności Polaków w Oliwie jest niewiele i bardzo trudno je zdobyć. Jeśli coś takiego wpadnie mi w oko, staje się od razu moim skarbem. Tak jest z Listem pasterskim biskupa gdańskiego Edwarda O’Rourke z 12 czerwca 1938 roku, który był rozsyłany do kościołów, i traktował o tym, że biskup żegna się ze swoją funkcją, a zastąpić ma go dr Karol Maria Splet, dotychczasowy proboszcz oliwski. Proszę zwrócić uwagę, że ten list napisany jest po polsku i skierowany do polskich wiernych, tu są bardzo ciekawe i ważne fragmenty pokazujące, że Polacy byli ważni tu w Oliwie i w Wolnym Mieście.
Jeśli chodzi o oliwskie pamiątki to jestem ukierunkowany na obecność Polaków w przedwojennej Oliwie i staram się zdobyć takie dokumenty, fotografie, przedmioty, które są śladami tej obecności. Jednym z ciekawych miejsc na mapie jest Mała Warszawa, dziś znajdująca się na terenie Przymorza Małego, historycznie w Oliwie. To jest jedno z nielicznych miejsc w Gdańsku, gdzie nieprzerwanie mieszkają w tych samych domach potomkowie przedwojennych mieszkańców, tych którzy te domy wybudowali. Oni i one są skarbnicą wiedzy o historii i korzeniach oliwskiej Polonii.

P3. Hotel Thierfeld’s był jednym z wielu hoteli, które powstawały w Oliwie w XIX wieku. Mieścił się przy obecnej ulicy Grunwaldzkiej vis a vis zajezdni tramwajów konnych. Dlaczego ten talerz będący pamiątką, którą zapewne można było kupić w hotelowej recepcji, pojawił się wśród moich skarbów? Głównie z jednego powodu, w latach 1919 – 1921 mieściła się w tym budynku polska ochronka, a następnie w 1934 została otwarta świetlica dla Polaków, filia oliwska i kolejny mój skarb łączy się z tym miejscem bezpośrednio.

P4. Obiekty z rynku kolekcjonerskiego są najczęściej pozbawione historii. Przedmiot przechodzi z rąk do rąk bez szerszego kontekstu. W przypadku tej małej książeczki jest inaczej. Zbiór wierszy poety, pisarza, działacza górnośląskiego mieszkającego przez chwilę w Kościerzynie Konstantego Damrotha, publikującego pod pseudonimem Czesław Lubiński, został opieczętowany, a po tej pieczęci da się określić skąd pochodził. Z takich miejsc jak biblioteka Związku Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku i do tego jeszcze filii w Olivie mało co przetrwało. W 1939 roku Niemcy dokonali olbrzymich zniszczeń w polskich zasobach. Ludzi aresztowali i wywozili, pomieszczenia dewastowali, książki palili. Ta książeczka jakimś zrządzeniem losu przetrwała. Może ktoś wypożyczył ją przed wojną i nie zdążył lub zapomniał zwrócić.


Opracowanie tekstu Magdalena Majchrzakowska