Krystyna Hawryluk
Krystyna Hawryluk jest oliwianką od urodzenia. Z sentymentem wspomina spędzone w Oliwie dzieciństwo, z przyjemnością jest mieszkanką tej dzielnicy do dziś.
„Mój ojciec pochodził z lubelskiego, matka z poznańskiego, poznali się w Niemczech na robotach. Po ślubie przyjechali na Wybrzeże. Najpierw zamieszkali we Wrzeszczu przy ulicy Wajdeloty, a następnie tu na Wita Stwosza gdzie mieszkam do dziś. Dzieciństwo w Oliwie było cudowne, zakorzeniło nas mocno w tej przestrzeni. Mam wiele miłych wspomnień z tamtego czasu, choćby tańce organizowane na 1 maja na obecnym skwerze im. Ireny Jarockiej, czy stojącą tam karuzela, las i droga do żwirowni, kamienie do skakania w parku, harcerstwo, przysięgi w lesie o dwunastej, to było nasze życie”.
Fotografie skarbu/ów:„Mój ojciec pochodził z lubelskiego, matka z poznańskiego, poznali się w Niemczech na robotach. Po ślubie przyjechali na Wybrzeże. Najpierw zamieszkali we Wrzeszczu przy ulicy Wajdeloty, a następnie tu na Wita Stwosza gdzie mieszkam do dziś. Dzieciństwo w Oliwie było cudowne, zakorzeniło nas mocno w tej przestrzeni. Mam wiele miłych wspomnień z tamtego czasu, choćby tańce organizowane na 1 maja na obecnym skwerze im. Ireny Jarockiej, czy stojącą tam karuzela, las i droga do żwirowni, kamienie do skakania w parku, harcerstwo, przysięgi w lesie o dwunastej, to było nasze życie”.
Historia skarbu/ów:
P1. Chodziłam do starej szkoły, która znajdowała się przy Wita Stwosza pod numerem 23, byłyśmy z koleżanką ostatnim rocznikiem, który do niej uczęszczał. Szkoła stała w podwórku przy moim domu, przybiegałam więc na każdej przerwie po małe co nie co - czasem chleb ze smalcem, czasem ze śmietaną i cukrem. Nasza najbliższa okolica wyglądała wówczas trochę inaczej niż obecnie. Wokoło było pusto. Na miejscu obecnej szkoły 35 znajdowały się korty tenisowe. Nieopodal stał okrągły kiosk, gdzie chodziłyśmy po cukierki, a panowie na piwko. Starsi ludzie na pewno pamiętają takie kioski. Byłyśmy w drugiej klasie, kiedy rozpoczęto budowę dzisiejszego dziekanatu. Pamiętam również, jak powstawała Hala Olivia. Biegałyśmy po tych głębokich kanałach, wykopach, świetnie się tam bawiliśmy.
P2. Koleżanka gdańszczanka opowiadała mi wiele o mieście, o dzielnicy. To od niej dowiedziałam się, że w moim domu mieścił się przed wojną Dom Starców dla emerytowanych rodzin nauczycieli. Rozplanowanie pomieszczeń w domu pasowało do tego idealnie. Mieliśmy dwie klatki, jedną się wchodziło, drugą wychodziło. Była wspólna łazienka, pralnia, suszarnia, kotłownia i magiel, który jest do dziś. Urodziłam się w tym domu i mieszkam w nim do dziś. To zdjęcie przy moim domu zrobione zostało przed laty. Trzy koleżanki, trzy gwiazdy.
P3. Na tym zdjęciu idę wzdłuż ulicy Wita Stwosza, która do lat siedemdziesiątych była piaskowa. Widać to tutaj wyraźnie.
Opracowanie tekstu: Magdalena Majchrzakowska